:: Syndrom Waldemara Niewinnego
Artykuł dodany przez: Witold K (2006-12-01 10:00:16)

<div style="text-align: center;"><span style="font-weight: bold;">&#8222;Nie o taki Samorząd My walczyli.&#8221;</span> </div><p>Przysłowie ludowe mówi, &#8211; &#8222;z kim przystajesz takim się stajesz&#8221;, dołożyłbym - tacy cię zdominują. Piotrkowskie życie publiczne zatruł niegdyś pan Waldemar Matusewicz. Pamiętamy, z dnia na dzień (2004) został aresztowany (...) urzędujący prezydent miasta. Chciałbym przy okazji poznać nazwiska osób, które doprowadziły czy też namówiły pana Waldemara do pozostania na urzędzie, &#8211; że nie wspomnę wyjazdów urzędników w delegacje do aresztanta. To nie bajka ani &#8222;Folwark Zwierzęcy&#8221;, tak było naprawdę. Towarzystwo samo siebie uznało za dwór, do którego pospólstwo nie ma prawa. Podać przykłady?... </p><p>Podobno gdyby wtedy p. Waldemar zrezygnował, to by się przyznał do winy. Lokalne media podjęły próbę dyskredytacji sądu, pojawiały się kpiny z wymiaru sprawiedliwości. Zapanowało aktorstwo Waldemara Niewinnego &#8211; ku ogólnej aprobacie dworu i lokalnych mediów. Zastępcy, już wtedy o politycznych ambicjach, pozostali na urzędach - nie zrezygnowali. Następnie obaj zastępcy pana Waldemara N. urządzili nam fajerwerki wyborcze (2006) i jeden z nich jest obecnie prezydentem miasta z poparcia PiS-u. </p><p>Panowie Andrzej i Krzysztof bajki nam podawali o tym, że pan Waldemar został oskarżony za działalność jak jeszcze nie był prezydentem, w związku z tym oni... Komisarz by przyszedł - koniec świata. </p><p>Było inaczej. Pan Andrzej miał dalej realizować zadania mocodawców pana Waldemara i swoich - mocodawców, to ta sama, wtedy, kuźnia. Pan Krzysztof musiałby oddać dobrą pensję, interesów nie prowadził. Poszedł, bez sensu w zaparte, co bezwzględnie wykorzystano. </p><p>Po wyborach samorządowych AD 2006 okazuje się, że do sztabu wyborczego jak i do rady dostali się osobnicy po wyrokach - były ubek został awansowany, jako spadek po Waldemarze Niewinnym. </p><p>W taki oto sposób dowiadujemy się, że w Piotrkowie Trybunalskim nie ma ludzi bez przeszłości. Nie ma takich, którzy nikogo nie pobili, nie okradli, nie handlowali za nie swoje, jeżdżą na trzeźwo. To, oczywiście nie jest prawdą. </p><p>Coś trzeba z tym &#8222;dziedzictwem&#8221; zrobić. Myślę, że na początek należy zapukać do drzwi, o których nie chciałoby się pamiętać. Podnosić telefony, kontakty, tych, którzy służą... Nie ci są wrogami, którzy wypowiadają krytyczne oceny. Należy delikatnie acz konsekwencje pozbyć się współpracowników, których najęło się w ramach budowania alternatywy do własnego naturalnego gniazda. Przynajmniej, rozbudować koterie o elementy świeżej krwi, niech będzie wymiana poglądów a nie tylko trwanie. </p><p>To nie prawda, że zamiatanie pod dywan, eliminowanie tych, którzy rzeczy nazywają po imieniu, może dać sukces. Nie w Polsce, w której nosi się kamienie za pazuchą i &#8222;szczery&#8221; uśmiech na twarzy. Dobrze życzę nowej radzie i jej opróżniaczom rondla. Mówię o tym na początku inni powiedzą na końcu. </p><p>Ponownie namawiam do pełnej jawności. Do sytuacji, w której wszystkie osoby (zaproszone i chętne) współpracujące z samorządem (z poszczególnym radnym, klubem...) ujawnią się w specjalnym internetowym serwisie, pokażą twarze, życiowy dorobek i swą bezinteresowną pomoc lokalnej wspólnocie. Serwis będzie interaktywny i skupi Piotrkowian chcących budować lokalną społeczność, że każdy, kto ma coś do powiedzenia, zaproponowania, będzie wysłuchany i dostanie szansę. Tylko wtedy pojawią się nowi ludzie.... kolejni młodzi ludzie. </p><p>1 grudnia 2006 </p>


adres tego artykułu: kowalczyk.info.pl/articles.php?id=161