:: Lokalne elity..
Artykuł dodany przez: Witold K (2006-02-15 07:19:46)

W lutym 2006 roku, a więc w czasie, o którym z pewnością można powiedzieć, że idzie nowe - kilka myśli i refleksji o lokalnych układankach. Układankach, z którymi trudno będzie zmieniać lokalne realia. Przepraszam, będzie o &#8222;elitach&quot;. <br /> Głupio mi: <li>jak widzę urzędniczkę (ka), która okupuje kierownicze, niekoniecznie przydatne stanowisko w gminie lub jej fałdach, np. w miejskim ośrodku kultury, i dziwnym trafem nie przeszkadza w tym wymiana samorządowych ekip. Mało - przysłowiowa urzędniczka, na czas kampanii wyborczej, okazuje się być szefem stowarzyszenia, forum, czego tam jeszcze, co może dać obronę pensji w kolejnym rozdaniu. Komu - dobrze i personalnie to widać z telewizyjnych sprawozdań, z przemądrych narad. Obecność na tych spektaklach szefów np. państwowych instytucji sugerować może poza merytoryczne konszachty, </li><li>jak widzę osobnika, który zawsze jest na fali; raz wysoki z niego urzędnik samorządowy - belfer, raz biznesmen, między rozjazdami samorządowiec, w kampanii wyborczej obowiązkowo kandydat, polityk... </li><li>jak patrzę na - &#8222;biznesmenów&quot; z układu post ubeckiego, którzy przez lata realizują prywatny folwark, przy użyciu gminnych urzędników i ani myślą wyrównać swoje rachunki z lokalną społecznością, </li><li>jak patrzę na rejonowe prokuratury i sądy, które przez lata nie rozstrzygają, a lokalne media nie ujawniają opinii publicznej drobnych przestępstw lokalnych, rzeczpospolitych kolesi, to wątpię, że zajmą się poważnymi przestępstwami. Ktoś to jednak zrobić musi, </li><li>i ręce opadają, jak organy RM pełnią funkcje maszynek do naprawiania nietrafionych interesów prywatnej firmy z pominięciem jakiejkolwiek weryfikacji sprawy, </li><li>jak kupuje lokalny tygodnik, a w nim kolejny tekst sponsorowany, wyliczający ilość i jakość złej piotrkowskiej kondycji i ani słowa o milionach, które ominęły miejski budżet na przestrzeni III RP na skutek przemyślanej gry w interesy na mieście. <p>Myślę sobie. </p><p>Opróżniacze rondla - bo to dzięki tej uprzywilejowanej części lokalnych &#8222;elit&quot; jest możliwe realizowanie się &#8222;interesów&quot;, o których wyżej, są wezwaniem współczesnego sumienia. Czasem mam wrażenie, że lokalne, niezdrowe układy biznesowe, medialne i towarzyskie są nie reformowalne. Nie mam wrażenia, raczej dowody na rzeczpospolitą kolesi, której interesy realizują bez przerwy, kolejne formalnie podzielone politycznie, Samorządy. Więcej, mam wrażenie, że np. radni z Piotrkowa Trybunalskiego boją się nawet pomyśleć o ukróceniu ekspansji kilku gości. Co dopiero podjąć zadanie? Są obszary tak zapętlone, że każdy kolejny ruch pogarsza pozycję uzależnionych... </p><p>Jak wyjść z tej matni?... Co zrobić, żeby na dole urzędnik był urzędnikiem, działacz działaczem, polityk politykiem, biznesmen biznesmenem? Pewnie trzeba towarzystwo przewietrzyć, - kto to ma zrobić! Szczególnie, kiedy gazetowy głos rozsądku to głos sponsorowany. Zatem tyle w nim troski ile kapitału do pozyskania. Bo niby, dlaczego pracownicy &#8211; dziennikarze gazety są wyręczani z pracy, której celem jest informowanie czytelnika o lokalnych sprawach czy porządkach a sponsorowcy TT to specjaliści od bocznych wejść do Rady Miejskiej. <a href="images/witek.gif" style="color: rgb(255, 0, 0);">Skan</a> </p><p>Ile jest osób w okolicach administracji, biznesu, polityki, które bezinteresownie służą sprawie publicznej - nie prywatnej. Takich, dla których lokalna wspólnota to wartość warta poświęcenia, bezinteresowności i codziennej służby na miarę możliwości i miejsca. Mam wrażenie, że ciągle za mało. </p><p>Tych zaś, którzy próbują na tej biedzie budować image jest sporo - za dużo jak na możliwości skonsumowania, jednych - przez miejski budżet, innych - przez legalne odpisy w firmach. </p><p>15 Luty 2006 </p></li>


adres tego artykułu: kowalczyk.info.pl/articles.php?id=120