:: Moje trzy grosze do zamieszania wokół Pokojowego Nobla AD 2003
Artykuł dodany przez: Witold K (2004-11-24 13:10:17)

Tekst powstaje 10 października 2003, kilka godzin po tym jak świat został poinformowany, o tym kto tym razem został wyróżniony tym prestiżowym odznaczeniem. <P>Gratulując pani Szirin Ebadi podtrzymam nadzieje, jakie są pokładane w tym Noblu. A te nadzieje porównywane są do Nobla z 1983 roku. To prawda, że Pokojowy Nobel dla Lecha Wałęsy był politycznym wydarzeniem, które po dwudziestu latach można określić jako przełomowe wydarzenie dla tzw. Europy Środkowej. Mając nadzieję, że tak będzie i tym razem, tzn. Islam przejdzie głęboką koniunkturę i na nowo rozezna swoje miejsce we współczesnym świecie. Chyba, że czeka go (jak zachodnie chrześcijaństwo) upodlenie i sponiewieranie - patrz moralny nihilizm. I temu ma posłużyć Nobel dla przedstawicielki, jeszcze nie zdominowanej wielkiej religii świata. <p>Wracając do zamieszania, o którym w tytule. Owo zamieszanie w kręgach europejskich a szczególnie polskich to pewnego rodzaju zawiedzenie, że Ojciec Święty Jan Paweł II został po raz kolejny pominięty jako kandydat do Pokojowego Nobla. Szczególnie w XXV roku swego pontyfikatu. Nie wdając się w komentarze jakie właśnie istnieją: kobiety przyznały kobiecie Nobla, czas na sięgnięcie do Koranu ponad obecne jego rozumienie przez współczesne kierownictwo duchowe islamu, szczególnie muzułmanów w Iranie, Jan Paweł II jest zbyt kontrowersyjny dla poglądów, jakie zadomowiły się u osób wokół Nobla, polityczna poprawność. </p><p>Mam nadzieję, że dobrze się stało - nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. To znaczy. Świat zachodni pomijając Jego Świątobliwość udowodnił (nie po raz pierwszy), że sprawa swego religijnego i kulturowego pochodzenia jest sprawą drugorzędną. Pokazał, że ewentualne wypowiedzenie się przeciw moralnemu nihilizmowi, (który zrodził eutanazję, aborcję podważa istotę rodziny, a Ojciec Święty jest w tej okoliczności wyrzutem sumienia) jest sprawą wstydliwą politycznie niepoprawną. Zapewne Islam czeka na więcej tego typu deklaracji samozagłady ze strony chrześcijaństwa. Zachód bowiem jest chrześcijański, a tego typu manifestacyjne odcinanie się elit od korzeni, jasno i klarownie sytuuje wyżej wymienionych. Myślę, że żadna z osób decydujących o nie nadaniu jego Świątobliwości Pokojowej Nagrody Nobla, nigdy nie była w tłumie na Placu Świętego Piotra i nigdy nie spłynęła na nich zbawienna łaska, jaką roznosi Jan Paweł II pośród ludzi dobrej woli. Jeśli jednak poznali jego nadprzyrodzoną siłę i postąpili, jak postąpili, to zapewne w niedługim czasie przedstawią swoje powody takiej decyzji. Jest też pytanie, czy można było Jana Pawła II stawiać do konkurencji, zwłaszcza takiej. </p><p>Nie można przecież robić jakichkolwiek porównań w pracy na rzecz pokoju w świecie, w stosunku do tego co robi Ojciec Święty. Jak w związku z tym czuje się ten, który postawił w takiej sytuacji Jana Pawła II. I tu przechodzę do meritum. Pominę rywalizację wewnątrz chrześcijaństwa (pozorowane różnice pomiędzy protestantami, katolikami czy prawosławnymi) poważne różnice są przecież sprawą kierownictwa duchowego wymienionych religii i wiernym nie przeszkadzają. Problem polega na tym, że wierny chce publicznie być niewiernym, dokładnie - nie chce okazywać swego wnętrza. Wskutek tego jego wnętrze pustoszeje następnie, wykonuje ruchy, które pogłębią wewnętrzny kryzys. I to jest ewentualne dobro, które też pokazał nam Pokojowy Nobel AD 2003. Ujawnił, po raz kolejny, największy kryzys europejskiego dziedzictwa. Bez stanięcia w prawdzie nie można zrozumieć siebie i swojej przyszłości. Tego przecież uczy Jan Paweł II w swej pokojowi misji. Kolejny raz Komitet Pokojowej nagrody Nobla, nie uznał zasług Jana Pawła II tak samo jak stara chrześcijańska Europa, nie uznaje jego poglądów na temat Unii Europejskiej - jej przyszłości. Przykro mi jednak, że posłużono się Janem Pawłem II. Wystarczy mi jego własne poświęcenie się nam. Są jednak tacy, którzy mierzyć by się chcieli z największym autorytetem, co gorsza wygrywać siebie. Choć robią to ci na górze, to przecież widać, to z tego właśnie względu - że są na górze. Na dole nie jest lepiej. Ja z tego wydarzenia zapamiętam, że dalej muszę być jednoznacznie określony w cywilizacyjnej zawierusze, jaką przeżywa współczesny świat. </p><p>Witold K </p><p>10 października 2003 </p>


adres tego artykułu: kowalczyk.info.pl/articles.php?id=24