:: "Psychole od Rydzyka"
Artykuł dodany przez: Witold K (2005-02-16 18:49:20)

<p>Tak miał Lech Wałęsa wyrazić się o środowisku, na skutek emocji - jak rozumiem silniejszych od rozsądku. Coś w tym jest, o tym niżej. Osobiście oczekiwałbym wskazania na &quot;psycholi z innych kuźni&quot;. Mógłby to, (za ciosem) zrobić nasz czasem uwierający majątek, Lech Wałęsa.</p><p>Zwracam uwagę na fakt błyskawicznego rozprzestrzenienia się Listu Otwartego Lecha Wałęsy do Radia Maryja (z 14 lutego 2005) i kto to zrobił. Zrobiła to Gazeta Wyborcza, ta sama, która w 1989 roku dostała niczym nie skrępowane możliwości rozwoju i działania, czego nie można powiedzieć o środowiskach nie dopuszczonych do Okrągłego Stołu.</p><p align="left">Dobrze się stało, że Lech Wałęsa wskazuje pewien problem. Problem ściany, na której działa środowisko powszechnie nazwane Radio Maryja, choć odnosi się do wielobarwnej i zróżnicowanej działalności i wykracza daleko poza działalność radiową.</p><p>Niestety .... Lech Wałęsa ma najmniejsze prawo do tak ostrej krytyki środowiska. Mało, powinien z pokorą uznać swoją odpowiedzialność za problem. Czuję się w obowiązku powiadomić, nie uczestniczących w życiu politycznych lat osiemdziesiątych, jak i pierwszych lat III RP, że:</p><li>Jedni działacze Solidarności szybko wyszli z &quot;internatów&quot; inni siedzieli bardzo długo, a jak wyszli to Lech Wałęsa powiadomił ich, że nie za bardzo są mu przydatni np. Grupa Robocza NSZZ &quot;S&quot;</li><li>Mec. Siła Nowicki podjął, w 1985 roku rozmowy z oficjelami PRL, rozmowy o ewentualnym narodowym porozumieniu, że owe działanie zostało nazwane zdradą, przez środowiska późniejszej gazety wyborczej. </li><li>Jak takie rozmowy podjęła ekipa Michnika - to nazwano to narodowym porozumieniem, późniejszym Okrągłym Stołem, podczas kiedy owy stół był kanciasty. Ekipa Lecha Wałęsy była bezwzględna i dlatego teraz taka &quot;solidarność&quot; w kompromitowaniu i szufladkowaniu. Strona koncesjonowanej solidarności nie uznawała żadnych, ale to żadnych, samowoli. Liczyli się tylko namaszczeni przez późniejszą Unię Wolności. </li><li>Każdy pierwszy szef NSZZ &quot;Solidarności&quot; w 1989 był opiniowany przez pana Kiszczaka i Lecha Wałęsę. Trzeba było wykonać tytanową pracę, aby to zmieniać. <p>Należy tu dopowiedzieć, że Lech Wałęsa został &quot;wyhodowany&quot; przez takie osoby, jak Bronisław Geremek, który kadząc swojemu rzekomemu szefowi, osobiście pilnował, aby nie docierały do szefa podziemia, osoby z poza układu. I takie osoby nie docierały, była totalna blokada dostępu do Lecha Wałęsy, trwało to wiele lat. Owi umiejętnie oderwali Lecha Wałęsę od korzeni i permanentnie wykorzystali do swoich celów. Słynna wojna na górze, to próba powrotu Lecha na miejsce, w którym być powinien, z którego w latach junty wojskowej został wyjęty. Od tej pory telewizja pokazywała nie inteligenta Wałęsę a robola Wałęsę. </p><p>Mam pytanie do Gazety Wyborczej. Jaki ma sens eliminowanie Adama Michnika z gazety skoro, gazeta próbuje smażyć ten sam placek, który już był smażony i który spowodował, że UW nie istnieje w polityce - tym razem opublikowanie Listu na swych łamach. Lech Wałęsa to prosty człowiek i może zgodziłbym się z tym, że wykorzystanie go w tamtym czasie było usprawiedliwione. Ale dziś! Przecież w podstawowym interesie środowisk postokrągłostołowych, jak wody trzeba politycznej alternatywy. Po pierwsze, aby naprawić krzywdy, o których wyżej. Po wtóre wyrównać zachwiany układ sił. Samemu Lechowi Wałęsie też chyba winni być wdzięczni, że tak lojalnie im służył, obciążając własne sumienie. Jak powinno nazwać się kogoś tak bezwzględnego, czy aby nie tak, jak to zrobił Lech Wałęsa w stosunku to tych, którzy są wezwaniem jego sumienia. Czy polityczna poprawność, bo to ona dziś ujarzmia polską demokrację, nie jest narzędziem w rękach, których jutro będziemy się wstydzić </p><p>A co jest na rzeczy? A no to, że środowiska dołowane w latach junty wojskowej i politycznie zniszczone po 1989 roku usilnie starając się istnieć popełniają (w pełni zrozumiane) błędy. Ten, który ponosi współodpowiedzialność za taki los swego konkurenta do władzy powinien być wyrozumiały. Gazeta Wyborcza drukując list frustrata, frustrata, któremu zawdzięcza swe istnienie postawiła się na miejscu wobec którego pozostaje tylko współczucie. Gratuluję. </p><p>Witold K </p><p>Piotrków Trybunalski, 15 lutego 2005 </p></li>


adres tego artykułu: kowalczyk.info.pl/articles.php?id=75