Mamy Piotrkowianie problem. Pewnie różni, różny. Wiele razy zabierałem głos w sprawie, jak ją dziś nazywam - "Matusewicz Gate". Tym razem o odpowiedzialności tych, którzy stoją z boku. (...)
Takim nie trzeba zwracać uwagi, że fakt pozostania na urzędzie osoby oskarżonej nie mieści się w normach społecznych, kultury zachodu – p. Waldemar Matusewicz nie oddał funkcji prezydenta miasta nawet po skazaniu wyrokiem więzienia. (...).
Oni wiedzą, że jeśli są takie przypadki to są wynikiem patologii, którą niosą obce naszej tożsamości, wpływy, lub nadrzędne interesy upadających "elit". W naszym - polskim przypadku, synów i wnuków utrwalaczy władzy ludowej i ich najemników. Oni to wiedzą, a że nie mają żadnych możliwości ni narzędzi, to stoją z boku. (...).
W kampanii wyborczej w 2002 r. należałem do tych, którzy uznali, że pan Andrzej Pol - ówczesny prezydent miasta, powinien zająć się interesami pod Piotrkowem, na Ukrainie... Zdawałem sobie wtedy sprawę, że nie zmieni to głównego ośrodka dowodzenia miastem. Ten ośrodek ulokowany na początku - między niemieckim USC, polskim PEFRON-em a personalnym zabezpieczeniem w postkomunistycznej bezpiece... - do dziś trzęsie. Reszta to zdaje się przyozdobienie - makijaż?...
No cóż, tak krawiec kraje jak materii staje. Na polu wyborczego boju zostało dwóch kandydatów z tej samej "obłastii". Pewnie p. Andrzej Pol nie wciągnąłby miasta w "spektakl", który właśnie przeniósł się na deski krajowe. Marionetkowość piotrkowskiej Samorządności i z niej wynikającej administracji, raczej umocniła się za WM. Nie jestem pewien czy to zmieni się po jesiennych wyborach.
Wracając na pobojowisko.
Pomijam tych, którzy już sobie poradzili z WM - zrezygnował z członkostwa, ci spadają na cztery łapy, bo z zasady mają kilku wyrobników. Nie ten to inny. Jest przecież na urzędzie osobnik, który w trakcje przetargu potrafił dzwonić do mocodawcy z zapytaniem, kto ma przetarg wygrać.
Pytam.
Dlaczego nie zostały wysłuchane głosy, że cechy charakteru, osobowość pana WM dyskwalifikują go na urząd prezydenta miasta? Gdzie ma pan WM przyjaciół, dlaczego pozwalali mu na aktorstwo na urzędzie, na zawłaszczanie stanowiska do działań i korzyści poza merytorycznych? Czy mam rozumieć, że liczyły się tylko i wyłącznie sprawy, które realizował? (...).
Tutaj podam przykład nieodpowiedzialności tzw. ludzi z boku. Pan Waldemar Matusewicz, jak pajac, stoi w kościele na mszy świętej podczas podniesienia. Wielu o tym mówi, wielu człowiekowi współczuje, nikt do człowieka nie dotrze. Nie powie, że to głupie i nie przystoi. Rozłożył mnie kiedyś na łopatki komentarz, że już lepiej jak stoi, bo kiedyś siedział. A jak usłyszałem, że tak czyni, bo jest niewierzący, to mi ręce opadły. Po pierwsze, jest ochrzczony, był u I komunii świętej, ochrzcił dzieci, po wtóre niewierzący szanuje ludzi i miejsca ich przybytku. Po kolejne; mowa o urzędującym prezydencie miasta. Jeśli komuszek wchodzi na piedestał historycznego grodu, to tym samym grodzianie biorą go na swoje barki i nie ważne, że na niego nie głosowali. Podaję fakt i okoliczności, aby wskazać współodpowiedzialność wielu za osobę jej tragedię zwłaszcza, że miasto zostało w niej umoczone.
Rozumiem, że życie jest brutalne, że WM to nie nasza sprawa. Wiem, że szczególnie silne osobowości dotykają szczególnie mocne i głębokie upadki, że na to nie ma rady. Jest jednak zwykłe poczucie odpowiedzialności. Wartość, która popycha do działania czasem w brew rozsądkowi. Dzięki której oraz Bożej łasce jeszcze to miejsce pod niebem okupujemy. Przede wszystkim skąd się W. Matusewicz wziął w piotrkowskim urzędzie, czy nie, dlatego, że piotrkowie pozostali w domach w dniu wyborów. Koteria, która go wypromowała jest bezwzględna i interesowna. Nie ma na nią rady jak tylko masowy udział w wyborach i to w kilku kolejnych kadencjach do Samorządu. Owszem IV RP powołuje do życia narzędzia odkomuszające naszą codzienność, owe narzędzia bez społecznej akceptacji i zaangażowania wielu - do tej pory stojących z boku - nie spełnią zamierzonego zadania.
Oczekuję, że Piotrkowianie, zwłaszcza środowiska mające ambicje czy predyspozycje do polityki, poważnie rozeznają zjawisko - „Matusewicz Gate". Konsekwencje tej analizy powinny pójść w kierunku maksymalnej wymiany ludzi. Pomijam zjawisko łajby, o której w innym tekście wyraziłem nadzieje, że nie zatonie. Dziś powiem. Jeśli nie zatonie, to koniecznie należy odholować ją na mieliznę. Niech pełni funkcje, ku przestrodze. Dosłownie. Jeśli wysocy urzędnicy, zwłaszcza radni, nie byli w stanie dotrzeć i skutecznie wyjaśnić p. Waldemarowi Matusewiczowi, że nie można z wyrokiem pełnić funkcji prezydenta miasta - nie są już przydatni. Nie omieszkam, w kampanii wyborczej o tym przypomnieć. (...).
26 luty 2006
|