Rzecz o problemach p. Matusewicza z wymiarem sprawiedliwości, w które wprowadzili pana Waldemara jego koledzy. Sprawę, dla niepoznaki, łączy się z obecną funkcją pana Waldemara, mianowicie prezydenta miasta. Nikt z dyskutantów ani na chwilę nie zatrzyma się nad wyborczą frekwencją i z tego wynikającej pozycji.
Do tej pory, do 21 września 2004 - sesja RM, pisałem o problemie z punktu widzenia pozytywnych okoliczności dla miasta. Remanent w Piotrkowie, Waldek jeszcze posiedzi, Rozprowadzają nas, czy Media odkryły sensację. Można je znaleźć na www.kowalczyka.of.pl i www.mojpiotrkow.pl To co wydarzyło się na nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej zmusza do refleksji. Mianowicie wysoka rada nie podjęła apelu o rezygnację z funkcji prezydenta przez aresztanta. Mało tego nie podjęła owego apelu ze względów proceduralnych. Nikt nie przygotował tekstu apelu. Nie żartuje ...
Okoliczności są takie. Najpierw wiele osób dało się umoczyć" w prywatną sprawę Waldemara Matusewicza. Mowa o akcji zbierania podpisów poparcia zaraz po aresztowaniu przez ABW. Następnie (z gruntu fałszująca rzeczywistość) akcja lokalnych środków przekazu i osobiste angażowanie się osób w propagandę na rzecz wybielania sprawy. Cała wielomiesięczna akcja, w kontekście obecnej funkcji aresztanta. Nazywam owe działania nadużyciem. Obecnie (to pokazała RM 21. IX) nie wiadomo jak z patowej sytuacji wyjść, a czas biegnie.
Oczywistym jest, że nie wolno łączyć problemów aresztanta z jego obecną funkcją. Zostając na funkcji pan Waldemar Matusewicz świadomie wciąga autorytet władzy w swe prywatne sprawy. Nadużywa funkcji. Tym samym odrzuca możliwość pomocy osób nie uwikłanych. A więc tych, na których powinno mu zależeć. Odczytanie na sesji rady oświadczenia o tym, że Waldemar Matusewicz sam nie zrezygnuje z funkcji prezydenta miało być czynnikiem, który spowodował, że Apel o rezygnacje nie został podjęty. Dziwię się i zastanawiam jak łatwo radni dali się z manipulować. Pytam, czy aby nie wygodnictwo, asekuracja są przemożnymi wartościami funkcjonującymi w okolicach naszego Samorządu.
Co do problemów, za które pan Waldemar poszedł siedzieć. Jest wiele osób, które zaangażowałby się w obronę gdyby nie dziwna okupacja funkcji nie pozostającej w związku z oskarżeniami. Mam pytania.
Co trzeba jeść, co trzeba pić, aby dojść do konstatacji, że rezygnacja z funkcji prezydenta może być przyznaniem się do winy za nie popełnione wykroczenia.
Co jedzą i co piją Ci, którzy te brednie powtarzają?
Dokąd to zmierza?
Kogo jeszcze ta kula zabierze!
Kiedy przyjdzie rozsądek.
Kiedy potrafimy odróżnić życie prywatne od swych funkcji?
Przypominam, siedzi Waldemar Matusewicz, nie prezydent. Nie godzi się kupczyć funkcją polityczną do celów prywatnych. Ile to razy w życiu, ba na co dzień, jesteśmy poddawani różnym upokorzeniom, złośliwościom, w pracy przetasowaniami personalnymi, czy zwykłym nie zawinionym przez postronnych złym losom. Toż to sama istota natury. Nie można przeciw niej występować, jest ponad nasze ambicie czy plany. Trzeba swój los, z pokorą, przyjmować. Rozumiem, że zaprezentowane myślenie nie jest powszechne w środowiskach, w których celem jest ego i troska o wygrywanie tegoż. Zdaję sobie sprawę, że owe środowiska - to chyba większość w tzw. elitach. Tym nie mniej, konstatacja wyżej wymienionych jest przykra, zbyt późna i z tego względu moje pisanie.
Swoją drogą, kto powiedział, że w imieniu wojewody administracją samorządową, nie mogą kierować Czapla i Chojniak. Taki stan może trafiać 2,5 roku. To chyba wystarczający okres do wyjaśnienia, czy Matusewicz jest, czy nie jest, winien machlojek wokół Funduszu. W między czasie będzie kolejna kampania wyborcza i czas na porządkowanie nowych pozycji politycznych. Widzę, wtedy, wielki powrót Pana Matusewicza.
Witold K
22 września 2004
|