Na początek niezorientowanych informuję, że sprawa Bolka jest już opisana i miała zostać opublikowana. Obowiązuje zakaz tej publikacji. Właśnie ujawniona sprawa Hejnała, ma być w trybie pilnym opisana i opublikowana. Owszem jest różnica Bolek to nie Hejnał. Nie ta ranga. Choć z drugiej strony pierwszy wysoko zaszedł, drugi wysoko działał. Jest pytanie o co chodzi?
Zachowanie prezesa IPN w sprawach dla przykładu, Jedwabnego czy Jana Kobylańskiego, pokazuje nam, jak to się mówi, polityczną poprawność IPN-u. Nazwalbym to kolaboracją elit. Jeśli przypomnieć sobie co powiedziała prezes rady ministrów H. Suchocka na temat stalinowskiego sędziego Stefana Michnika cyt. mniej więcej „sprawa Stefana Michnika to nie sprawa sądów a historyków". Dołożyć, że Adam Michnik całymi tygodniami buszował po archiwach, to mamy jasny obraz o jaką polityczną poprawność chodzi.
Jak rozumiem, sprawa Hejnała została ujawniona, bo prezes IPN uzyskał taką zgodę od hierarchów Hejnała. Z tego wniosek, że od „hierarchów" Bolka takiej zgody na opublikowanie nie było. Nie wnikam , z jakich to paragrafów prawa wynika taka działalność prezesa i wmawiam sobie, że z osobistego poczucia, czy też balansowania pomiędzy minami. Wyrażam tu nadzieję, że owe działanie podyktowane jest zachowaniem autorytetu i pozycji IPN na przyszłość.
Myślę, że sprawa Bolka jest dla prezesa osobiście sprawą czysto formalną, przede wszystkim powszechnie znaną. „Hierarchowie" Bolka wolą trzymać ją pod korcem - niech tak będzie, to w końcu ich sprawa. Mógłby to jednak prezes publicznie wyjaśnić. Z kim ustalał takie działanie i jak długo będzie obowiązywał zakaz.
Natomiast co do sprawy Hejnała. Myślę, że tu puściły emocje. Cieszę się, że puściły, bo prezes Kieres okazał się być człowiekiem, w którym istnieje zestaw treści i emocji, które dadzą go określić po stronie. Poinformował nas, jakie są granice jego bezduszności czy obojętności. Gdzie jest granica jego wytrzymałości. Wiemy, kto zgodził się na ujawnienie.
Uważam, że należy cieszyć się, że pomimo totalnych czystek, jakich dokonano na progu III RP, czasem opinia publiczna może dowiedzieć się o takim czy innym przypadku z naszej współczesnej historii. Bo jeśli wyobrazić sobie, że „magdalenkowcy" zniszczyliby całe komunistyczne archiwum, to gęsia skórka powstaje na ciele.
Schodząc na ziemię, do Piotrkowa Trybunalskiego, tak mi się wydaje, że gdyby nie bat w postaci lustracji to dla przykładu, mieszkaniec, który głośno pyta, jak to było z umową radnego z Gminą zapewne zostałby wezwany na przesłuchanie do stosownego urzędu. Nieprawdaż.
Reasumując. Gdyby tak Bolek słynnego 4 czerwca teczkę kazał upowszechnić, w pierś się uderzył, to by dziś mniej się frustrował. Hejnał i inni tacy, dostali by jasną informację dla siebie. Byli byśmy w innym miejscu.
30 kwietnia 2005
|