Siódmego lipca 2004 roku, w środę, mija 25 lat naszego pożycia małżeńskiego i rodzinnego. 25 lat to dużo, to całe pokolenie. W tym czasie postawiliśmy czterech synów, na różnych etapach ich dojrzałości, do służby innym. Nie poddaliśmy się żadnej pokusie, która odczłowiecza. Mogliśmy zmierzać się wraz ze swymi małymi, następnie dorastającymi synami z podłością (różną) ludzi małych. Jako rodzina określona po katolickiej stronie codzienności, byliśmy obiektem polaryzującym różne treści czy wartości. Przez te lata dotykały nas wszystkie oblicza ludzkiej istoty, te siedzące w nas samych, jak i te implikowane nam przez otoczenie. Tak jak wszyscy byliśmy i jesteśmy poddawani praniu mózgów przez tzw. polskojęzyczne masowe media, te, hołdujące zwierzęcej części naszego ego. Każdy z nas na swój rachunek radzi sobie z problemem i ma nadzieję pozostać wierny dekalogowi. List ten poczyniliśmy po to, aby obdarzony przez nas jego Odbiorca (członek naszej bliższej i dalszej rodziny, także nasz przyjaciel) miał okazję do własnych przemyśleń i raportów. Uznaliśmy, że będzie to propozycja nie tuzinkowa, z jednej strony i okazja do chwili poświęcenia czasu sobie i swoim rodzinom. Witold i Małgorzata Piotrków Trybunalski, marzec AD 2004
|