Wydarzenia - raczej medialne wirtualne byty, jakimi jesteśmy od tygodni bombardowani każą zastanowić się nad odpowiedzialnością za używanie technik manipulacyjnych na szeroką skalę. Konieczność publicznego przedstawienia graczy wydaje się być pilną. Nie tych, którzy sprzedają buzie a raczej tych z tylnego siedzenia. Medialna moda na cimoszolandię właśnie przekracza (13 lipca 2005) granicę przyzwoitości. Zdaje się, że już nikt jej nie kontroluje. Wygląda to na taniec chochoła.
W czym rzecz. Jeśli Włodzimierz Cimoszewicz zostanie prezydentem RP to znaczy, że jako wyborcy jesteśmy zwykłym wyborczym mięsem. Materiałem, z którego można wykonać każdy przedmiot.
Uważam, że należy się zatrzymać nad fajerwerkami, jakimi raczą nas środki masowego przekazu, w tym tzw. badacze opinii publicznej. Sztabowcy pana Włodzimierza Cimoszewicza nic nie muszą robić ni mówić, ich kandydat jest na fali i już. Rozumiem, że kampania wyborcza, we współczesnym świecie, to marketing, promocja, reklama. Podaż, pobyt. Badanie rynku i podawanie towaru, który na pewno zejdzie. To czas niezłej zabawy dla badaczy i różnego rodzaju obserwatorów zjawisk społecznych. To także okazja na nowe oszustwa.
Chyba należy zgodzić się z tym, że poszczególne polityczne grupy używają dostępnych środków do pozyskania elektoratu, potem wyborców. Myślę, że nawet wtedy, kiedy dopuszczają się swego rodzaju nadużyć. Owe nadużycie, (jeśli mieści się w określonych kanonach) ma szansę na rehabilitacje w trakcie rządzenia ekipy - takie polityczne pranie brudnych intencji, niepisana społeczna umowa.
Jednak zakres tych brudów oraz oddział praczy, który podejmuje się totalnego prania nie jest obojętny. Tak się bowiem składa, że dla przykładu kloszard, żeby nie wiem ile razy mył się to kloszardem zostaje. To sprawa natury, a nie środków piorących.
Dobrze, zjawisko społecznej manipulacji, symbolizuje fakt ociągania się z podaniem speckomisji nazwisk darczyńców fundacji pani Kwaśniewskiej - to takie nowo stare plucie w twarz standardom. Wedle znawców od manipulacji ważny był wizerunek i odpowiednia prezentacja osoby pani prezes fundacji, przed sejmową komisją a nie to, w jakiej sprawie na posiedzenie przybyła. Tak więc są tacy, którzy mają nas za, a może już w znacznej części jesteśmy, pospolitym motłochem.
Nasza krajowa, zawsze nowoczesna postkomuna, jak zwykle staje na wysokości zadania. Stary Cimoszewicz był dobry w starych czasach, młody Cimoszewicz jest dobry w nowych czasach i dalej doszedł. Obaj postępowcy w swoich czasach - w pełnym zaangażowaniu w służbie... Obecnie w III RP w czasie, który ujawnił PRL-owskie standardy w polityce, gospodarce, mediach przy użyciu ludzi tychże peerelowskich standardów, ekipa pana Cimoszewicza stroi się na ludzi honoru, uczciwości, sumienności. Niechby. Są środki masowego przekazu, które wykonują pracę na rzecz ukształtowania takiej opinii wśród społeczeństwa i to jest problem. Stają się, bowiem narzędziem w brudnej robocie. Problem polega na tym, że środki masowego przekazu kreującego wirtualny obraz na obraz rzeczywisty sprzeniewierzają się misji, do jakiej są powołani. Skutki takiego działania są zawsze szkodliwe.
Czy wyjściem podczas posiedzenia sejmowej komisji młody Cimoszewicz nie poinformował nas, że rozprawi się z wrogami, których Ojciec nie dosięgnął? Myślę, że coś jest na rzeczy...
Przepraszam, Panie marszałku, trochę się w naszym kraju zmieniło i wygodne czasy, w jakich działał Marian już nie wrócą. Nie tylko chodzi o zamianię rewolweru na sondaże. Swoją drogą, możnaby życzyć Panu, aby sondaże okazały się równie skuteczne jak rewolwer Ojca. Polska by to wytrzymała a pańskie zaplecze otrzymałoby kolejną szansę. Jednak ogrom krzywd i rozpasanie się postkomuny nakazuje zakończyć byt tej formacji.
Zwracam uwagę, że przez 16 lat III RP towarzystwo jechało na tzw. tajemnicy państwowej, obecnie biznes swój realizuje na ekspertyzach. To się nie zmieni, zawsze coś wymyślą, co będzie mydliło oczy i pomniejszało konkurenta do władzy.
13 lipca 2005
|