Chciałbym wykazać, że polski Kościół przekładając w nieskończoność sprawę konfidencji części duchowieństwa - źle robi.
Tak jak Lecha Wałęsa, źle zrobił, że nie wziął na siebie, w 1992 roku, odpowiedzialności za TW Bolka. Tak moim zdaniem, źle robi krakowski Kościół nie odsuwając duchowych ze swych funkcji w Kościele.
Tym razem swoją refleksje na temat, postubeckiej spuścizny piszę po lekturze teczek utworzonych przez UB na mój temat. Wynika z nich taka interpretacja zdarzeń i podejmowanych przez bezpiekę działań, które realizują bieżący interes (lokalnych) ubeków i polityczne bezpieczeństwo PRL-lu na przyszłość. Można zatem przedstawić swoją opinię i poddać ją ocenie.
Od początku. Gdyby kancelaria Lecha Wałęsy nie wycofała z PAP (1992) komunikatu na temat ewentualnych materiałów UB na Prezydenta, Lech byłby dziś powszechnie szanowanym autorytetem. Bezpieka nie zbudowałaby fortun i nie skorumpowałaby politycznego życia.
Jest mi głupio i wstyd, że polski kościół aż tak pogubił się w sprawie kilku rozgadanych księży. Tak jak donosy elektryka Bolka w żaden sposób nie były wstanie zaszkodzić nowej antykomunistycznej fali, tak przerośnięte ambicie części duchowieństwa, nie mogły pokrzyżować polskich nadziei.
Jeśli z kolei jakiś ksiądz był wtyczką Kościoła w PRL-lu to, dlaczego nie pokazać go jako bohatera.
Głupio mi i wstyd... bo kto, jak kto ale Kościół winien schylać się nad ofiarami, w tym nad ofiarami donosów. Nie wspomnę o konsekwencjach zgniłych kompromisów.
1 czerwca 2006
Ps. Rozumiem trudną dla hierarchów sytuację z konfidencją księży w tle. Jednak wmiatanie sprawy pod dywan, zawsze źle się kończy. Przykłady z zachodu, choć dotyczą inne sfery, źle wróżą. Wyrażę nadzieję, że naprawdę na jesieni polski Kościół wyczyści sprawę…
|